piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział I

*oczami Amy*
Jestem teraz w szpitalu, a wiecie przez kogo? Mojego tatusia, jebanego alkoholika. Idiocie David wypadł z wózka, oczywiście teraz on jest na komisariacie, bo był po pijaku. Nie no moje życie jest zajebiste. Jestem wkurwiona sama na siebie, że pozwoliłam ojcu wziąć Davida na spacer. Potem jeszcze mi ubliżał, że to moja wina, wyzywał od najgorszych.  Musiałam iść napić się kawy, ale w drodze do automatu zatrzymała mnie jego lekarka i powiedziała:
-Przykro mi, ale pański brat nie żyje.
-Co?! 
-Niestety, ale to co pani słyszała.
-Pani sobie ze mnie żartuje, czy jaki chuj?-po jej kolejnych słowach posmutniałam.
-Czy ja wyglądam na osobę, która żartuje w takich sytuacjach.-potem się nie odezwałam i wyszłam. Jedyne na co teraz miałam to zaliczenie zgonu, więc poszłam do najbliższego klubu.
*godzinę później*
Byłam już po kilku mocnych drinkach i whiskey, szczerze ledwo trzymałam się na nogach. Stwierdziłam, że już czas wrócić do domu, bo to chyba dla mnie za wiele. Założyłam kurtkę i wyszłam z klubu. Uznałam, że muszę wrócić do domu jak najkrótszą drogą, bo inaczej może być ze mną źle. Najszybsza droga prowadziła przez park. Było już w chuj ciemno, dodatkowo miałam jeszcze jakieś zwidy, jak to zazwyczaj po pijaku. W mojej wyobraźni widziałam jakiś podejrzanych typków, jarających join'ta i zmierzających w moim kierunku. Myślałam, że to mój mózg płata mi figle, ale to nie były zwidy. Jakieś skurwysyny zaczęły mnie dotykać tam, gdzie nie powinni i powoli mnie rozbierać, zaczęłam krzyczeć, ale zakleili mi usta taśmą. Próbowałam się wyrwać, ale byłam w takim stanie, że prędzej 2-letnie dziecko by im uciekło, niż ja. Płakałam z bólu, byłam cała w siniakach, Miałam już się poddać i dać się zgwałcić tym oblechom, ale zauważyłam, że jakiś 2 chłopaków odciąga ich ode mnie.
-Puść mnie skurwielu!-powiedział najwyraźniej jeden z tych, którzy próbowali mnie zgwałcić.
-Chyba śnisz.-wybuchł niekontrolowanym śmiechem.-Tak mam cię puścić, żebyś zakończył to, co zacząłeś?
-Ale ty mądry...-powiedział ten drugi sarkastycznie.
-To cię nie puszczę. Hahaha.-zaśmiał się i popchnął tego drugiego, tak mocno, że aż tamten upadł na ziemię.-Spierdalaj ze swoimi koleżkami, jeśli nie chcesz mieć problemów.
-Ma się rozumieć. Nara.-podniósł się i odszedł, a za nim jego paczka.
-Harry, idź za nimi i sprawdź, czy przypadkiem nie mają zamiaru tu wrócić.-powiedział ten, co mnie obronił. Na jego polecenie Harry, o ile dobrze usłyszałam, poszedł za nimi, a ten powiedział:
-Ejj, dziewczyno żyjesz?
-Tak, ale wszystko mnie boli.
-Musimy iść na policję.
-Mam ważniejsze sprawy na głowie niż jakaś próba gwałtu.
-Serio? Nie wolno bagatelizować takich sytuacji?
-Skąd to możesz wiedzieć?
-Zajmuję się takimi sprawami, nie wiem, czy zauważyłaś, ale mam na sobie mundur?
-A ty nie zauważyłeś, że jestem pijana i oni chcieli to wykorzystać?
-Zauważyłem, dlatego trzeba to zgłosić.-powiedział, po czym dodał.- Tak w ogóle to Niall jestem.
-Miło mi, Amy.
-Może odprowadzę cię do domu.
-A ten Harry?
-Poradzi sobie. O niego się nie martw.
-To w takim razie chodźmy.
Szliśmy w kierunku mojego domu i rozmawialiśmy o wszystkim, i o niczym. Muszę przyznać, że świetny z niego gość, ale skoro pracuje na policji zaraz dowie się o moim ojcu i braciszku, a potem już wszystko się skończy, nie będzie chciał mnie znać. Nie będę mu się dziwić, kto chciałby mieć znajomych z patologicznej rodziny. Nienawidzę siebie za wszystko... Za to, że mój brat nie żyje... Za śmierć mamy... Za to, że dopuściłam do uniewinnienia ojca, a mogłam walczyć o swoje... Za to, że zaniedbałam przyjaciół i szkołę... Chciałam zaprosić Nialla do nas na herbatę, ale jebało tam piwskiem i wódą... Podprowadził mnie pod bramę mojego bloku, a ja go pocałowałam w policzek i dałam mu swój numer. Ledwo doszłam do drzwi mojego mieszkania. Od razu poczułam ten zajebisty zapach wódki... No i już wiecie dlaczego nie zaprosiłam Nialla do środka. Jedynym miejscem, gdzie tak nie jebało, był pokój mój i Davida, w sumie to już tylko mój. Jestem padnięta... Jedyne, co jest mi teraz potrzebne to gorący prysznic. Wzięłam piżamę i ręcznik z szafek, po czym skierowałam się w stronę łazienki. Gdy poczułam na sobie gorące fale, od razu się rozluźniłam. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. O kurwa! Nie zamknęłam drzwi. Teraz to mam przejebane! Na dzień dobry usłyszałam: "Ty dziwko jebana, gdzie jesteś kurwo?!". Tylko mój ojciec jest zdolny do tego, aby szmacić własną córkę. Usłyszałam wibrację, a na ekranie zauważyłam, że dzwoni do mnie Niall. Bałam się ojca i postanowiłam wykorzystać to, że Niall dzwoni. Adres już mój zna, pewnie przyjedzie z patrolem. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i dałam głośnomówiący, aby młody komisarz usłyszał krzyki i wyzwiska kierujące się w moją stronę. Po chwili nie otwierania przeze mnie ojciec zaczął walić w drzwi. Niall się rozłączył i wysłał SMS'a : "Zaraz tam będę, pod którym numerem mieszkasz?". Odpisałam szybko krótkie: "6". Szybko się ubrałam, a po chwili już usłyszałam odgłosy syren policyjnych. Ojciec się wystraszył, bo ewidentnie się uspokoił. No ewentualnie był tak najebany. że się wyjebał. Ktoś się dobija do drzwi. Kurwa to muszę wyjść i otworzyć, narażając się na atak ze strony ojca. Szybko pobiegłam do drzwi i pozwoliłam Niallowi, Harremu i jeszcze jakiemuś policjantowi zająć się ojcem.
-Amy, chodź gdzieś usiąść.-powiedział Niall i zaprowadziłam go do mojego pokoju.-Lepiej zamknijmy drzwi dla twojego bezpieczeństwa.-zamknął drzwi od mojego pokoju na klucz.
-Dziękuję, że przyjechałeś.-powiedziałam, siadając na kanapę.
-Nie ma za co.-rzekł i usiadł obok mnie, obejmując czule ramieniem.-Będzie dobrze.
-No nie wiem. Nie znasz mnie i mojej rodziny.
-To mi opowiedz.
-Mój ojciec to alkoholik i przez niego mój braciszek umarł. Dodatkowo ten skurwiel powiesił moją mamę. Powiesił osobę, którą kochał, jeszcze został uniewinniony, bo nie było wystarczających dowodów. Dlatego byłam taka pijana, podczas naszego pierwszego spotkania. Chciałam zaliczyć zgona, bo co mi zostało? Wyzwiska ze strony ojca? Powtarzanie kolejnej klasy? Chciałam się najebać, pociąć się, zabić, czy cokolwiek, żeby oderwać się od rzeczywistości. A wiesz co jest najgorsze? Śmierć mojego brata jest spowodowana moją nieodpowiedzialnością.
-Możesz jaśniej?
-Tak. Pozwoliłam ojcu wziąć go na spacer. Mimo tego, że widziałam w jakim był stanie. A to tylko dlatego, że po raz pierwszy od narodzin Davida chciałam umieć coś na sprawdzian.
-Przykro mi, ale nie powinnaś się obwiniać.



__________________________________________________
Tam, tam, tam! Oto pierwszy rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale wiecie święta i te sprawy ;) Wgl to wesołych świąt :)

piątek, 19 grudnia 2014

Prolog

Skurwiel znowu najebany! 
Już nie wyrabiam!
Dziecko, dom, szkoła...
To całe moje życie! 
No i jeszcze ojciec alkoholik.
Jak mogłam o nim zapomnieć!
Nienawidzę go, nienawidzę!
Moje życie to jedna pierdolona patologia!
Jeszcze jak Davidowi się coś stanie,
to go zajebie!
Przysięgam zajebie!
Jakby tego było mało,
to mam 3 zagrożenia i średnią 2,3.
Tak na pewno z taką średnią dostanę się na studia.
A zapomniałam... Nie mam za co.
Ledwo co mam na jedzenie i rzeczy potrzebne dla Davida,
a co dopiero studia opłacać.
Nie wiem, co mam zrobić...
Kiedyś zapewne poradziłabym się mamy,
ale ten cham ją zabił!
Mówię o moim ojcu.
Sąd go uniewinnił,
bo niby nie było wystarczających dowód
i moja mama mogła popełnić samobójstwo.
Dalej nie mieści mi się to w głowie,
jak można było powiesić osobę,
którą niby się kiedyś kochało.
To bez sensu... Tak jak i moje życie...